Kolejny udany występ Michała Smerdela

Michał Smerdel odniósł kolejne pewne zwycięstwo nad zagranicznym przeciwnikiem. W dalekiej Turcji pewnie pokonał Murata Kucinoglu, prezentując świetne wyszkolenie techniczne i efektowny boks.

Relacja Tomasza Różańskiego
Na miejscu byliśmy około godziny 18:00, po przylocie musieliśmy płynąć prawie półtora godziny statkiem do hotelu Kent. 36 stopni to temperatura, którą odczuwaliśmy wszyscy. W hotelowym pokoju dotarła do nas wiadomość smutna – Jerzy Kulej nasze dobro narodowe nie żyje – ciężko było w to uwierzyć, ale Mustafa mówiąc to drżącym głosem wspominał swoje z Panem Jerzym spotkania.
W sobotę boksujemy o godzinie 19:00 czasu lokalnego, na sali mnóstwo ludzi ponad 1500 kibiców, którzy przyszli wspierać swoich lokalnych bohaterów, a my w trakcie przygotowań i to u samego początku przyjechaliśmy w nieznane zdobywać doświadczenie, ważne i bezcenne doświadczenie. Z Markiem Matelą ustaliliśmy, że czarne przepaski na naszych strojach będą hołdem dla Jurka Kuleja.
Kiedy przed rozpoczęciem meczu zabrzmiał Mazurek Dąbrowskiego ciarki przeszły mi po plecach. Zaraz po hymnie i przywitaniu oficjeli Mustafa wziął mikrofon i powiedział coś po turecku, w ciągu kilku sekund cała sala stała w milczeniu, a gong zabrzmiał 10 razy, zapytałem Mustafę co się stało, a on w swoim stylu odpowiedział:
– Kocham Polskę, Jurek był wielkim sportowcem i znaliśmy się osobiście, w Turcji znają Kuleja dwukrotnego Mistrza Olimpijskiego. Dzisiaj wszyscy oddaliśmy mu cześć minutą ciszy – Powiedział Mustafa
Był to miły gest i wspaniałe zachowanie tureckiej publiczności, z resztą nie po raz pierwszy, w roku 2010 kiedy zginął Prezydent RP Lech Kaczyński w Turcji również dzięki Mustafie pamięć ofiar uczczono minutą ciszy.
Jako pierwszy z moich podopiecznych wyszedł do ringu Michał Smerdel wychowanek Gwarka Łęczna podopieczny trenera Charendarza zaboksował bardzo dobrze taktycznie, wygrał walkę. Bezbłędna Praca nóg, która była dla jego tureckiego rywala naprawdę zbyt dużym wyzwaniem. Od pierwszego gongu do ostatniego dyktował warunki walki, a 1500 kibiców oklaskiwało go na stojąco.
Marcin Latocha, zawodnik mojego klubu – Róża Karlino, stoczył najbardziej wyrównany pojedynek z lokalnym championem. Walka szła cios za cios, ale w ostatecznych momentach górą był Marcin, który prawie z każdej akcji wychodził z ciosem.
Roman Szymański wychowanek klubu BOKS Poznań nie pozwolił swojemu rywalowi na zbyt wiele i w całej walce przyjął chyba trzy czyste trafienia – po jednym w każdej rundzie.
Najtrudniejsze jak się okazało zadanie miał Adrian Plichta z Bukowiny Wałcz, który zmuszony był boksować w wadze 81 kg, gdyż jego rywal w 75 kg rozchorował się i Turcy musieli zdublować wagę 81. Po pierwszej rundzie Adrian wyraźnie przegrywał i przyjął bardzo dużo naprawdę mocnych ciosów. Od drugiej rundy zmieniliśmy taktykę i ona okazała się kluczem do wygranej drugiej rundy, a później trzeciej, w której doświadczony Turek(ponad 300 walk, boksował w WSB) był liczony bo doskonalej akacji prawy –lewy sierpowy.
Pozostaje niedosyt, że ekipa jaką dołączono nam do naszej drużyny przegrała wszystkie swoje walki i pomimo wspaniałej postawy młodych wojowników z Polski, którym cały czas gratulowano występów i robiono sobie z nimi zdjęcia, niestety przegraliśmy mecz 16:14.
Mam nadzieję, że Ci chłopcy w przyszłości będą wygrywać duże turnieje międzynarodowe, a doświadczenie zdobywane na takich wyjazdach jest pod tym kątem bezcenne. Dodatkowo wszyscy zrobili sobie zdjęcia z pogromcą Przemka Salety – Sinanem Samil Sanem, który był gościem tej imprezy i jak się okazało jest ciężko chory.
Podsumowując dzisiejszy mecz cieszę się, że do niego doszło, że Mustafa znalazł środki, i wszystko zostało perfekcyjnie dograne przez Marka Matelę. Chłopcy zarobili, ale przede wszystkim zdobywają kolejne doświadczenia, które mogą zaowocować w przyszłości. Takich wyjazdów powinno być zdecydowanie więcej, takich konfrontacji poprzedzonych dobrym przygotowaniem, bo to będzie kluczem do sukcesu naszego boksu za kilka lat.
Jako trener widziałem braki i niepotrzebne błędy u naszych zawodników , ale czy mogłem wymagać od chłopaków, którzy dowiedzieli się kilka dni wcześniej o wyjeździe, czegoś więcej? Zostawili na ringu serce i wolę walki i to wystarczyło do zwycięstwa.
Warunki hotelowe, sposób przyjęcia nas jako gości, zwiedzanie Istambułu, to wszystko sprawiło, że czuliśmy się tam prawie jak drużyna narodowa, a organizacja meczu przez stronę Turecką stała na najwyższym poziomie.
Dziękuję zawodnikom, trenerom klubowym za wypożyczenie swoich podopiecznych i ludziom odpowiedzialnym za organizację wyjazdu.

Tomasz Różański
Trener Róża Karlino

Dodaj komentarz